Anna Maria to idealna patronka dla wszystkich zabieganych, z chronicznym nadmiarem zadań. W sposób doskonały łączyła obowiązki świeckie z duchowymi. Cuda, uzdrowienia, czytanie w sumieniach, proroctwa i szeroko pojęte doradztwo – od sąsiadki po królową – pomiędzy pieluchami (miała siedmioro (!) dzieci) i wybuchami porywczego męża. Nadal twierdzisz, że nie masz czasu na modlitwę?
Bogata jedynaczka
Dzisiejsza patronka urodziła się we włoskiej Sienie, 29 maja 1769 r. Była jedyną córką bogatego kupca, Alojzego Gianettiego. Czy to rozrzutność ojca, czy chęć pomnożenia majątku, fakt, że rodzina przeniosła się do Rzymu. Wyprawa zakończyła się długami…
Wychowana na żonę
Rodzice, chcąc zapewnić Annie jak najlepszy byt, oddali ją na dalsze wychowanie do domu rzymskiej arystokratki Marii Serra Marini. Ta przyjęła ją jak własną córkę i do tego stopnia zadbała o jej los, że 20 letniej pannie znalazła świetną partię – majordomusa (zarządcę domu) księcia Chigi – pana Domenico Taigi.
Małżeństwo
Dobrani byli typowo. Ona mądra, delikatna i wrażliwa. On uparty i porywczy, ale i uczciwy i
szczery katolik. Dostrzegał wady swego charakteru i pracował nad nimi. Dzięki wyrozumiałości i łagodności żony, wzorowo łączącej obowiązki żony i matki (siedmiorga!) dzieci z dążeniem do doskonałości – małżeństwo było udane.
Dolce vita?
Życie wydawało się ją rozpieszczać. Anna była elegancką kobietą. Lubiła piękne stroje, muzykę i inne rozrywki i – dzięki dobrej sytuacji materialnej – mogła z nich korzystać u boku swego męża.
Z radością odnajdywała się we wszystkich domowych obowiązkach. Spełniona?
Brakujący element
Nie do końca. Czegoś brakowało, jakiegoś istotnego elementu. Wizyta w bazylice Św. Piotra obnażyła kryzys duchowy. Poczucie pustki i tęsknoty dopełniła wymiana spojrzeń z nieznajomym kapłanem, jak się potem okazało, świątobliwym księdzem Angelo Verardi. W sercu Anny zrodziło się wtedy pragnienie bliskości z Bogiem. On zaś usłyszał głos: „Przyjrzyj się tej młodej kobiecie. Pewnego dnia zwróci się do ciebie, a wtedy doprowadź ją do nawrócenia, gdyż to Ja wybrałem ją, aby została świętą”.
Wybór
Czy wszystko stało się jasne? Nie, nie od razu. Najpierw Anna musiała stoczyć ze sobą prawdziwą walkę i wybrać: życie światowe czy życie modlitwą i Eucharystią? Jej „TAK” dane Bogu przesądziły słowa księdza Verardiego, który powitał ją w konfesjonale słowami: „Nareszcie jesteś”. Odnalazła wreszcie drogę, którą od zawsze pragnęła podążać.
Łączenie doczesności z wiecznością
A co na to Pan Taigi? Był na tak! Wszak tylko na tym korzystał: Anna nie zamierzała odrzucać dotychczasowych obowiązków, za to starała się być najlepszą żoną i matką. Umiała łączyć liczne obowiązki z życiem wewnętrznym, zjednoczonym z Bogiem. Od 1791 r. obdarzona była niezwykłymi darami nadprzyrodzonymi: rozeznawania sumień, daru wizji i proroctw oraz kontemplacji posuniętej do ekstazy.
Apostołka
W jednej z wizji Jezus Chrystus wyraźnie jej powiedział: „Przeznaczyłem cię do tego, byś nawracała dusze i pocieszała osoby każdego stanu”. I tak też się stało. Wieść o świątobliwej mieszkance Rzymu szybko się rozeszła. Porady i duchowej pomocy szukali u niej ludzie prości, ale i wiele osobistości kościelnych i świeckich: kardynałowie, biskupi, politycy, a nawet królowa Maria Ludwika z Burbonów, która modlitwie Anny zawdzięczała cudowne uzdrowienie. Natomiast Papież Grzegorz XVI udzielił tej tercjarce zakonu trynitarzy przywileju zorganizowania w swoim mieszkaniu kaplicy z Najświętszym Sakramentem. Wszystkie swoje prace i cierpienia ofiarowała za grzeszników i za Kościół, zwłaszcza za papieża.
Pokorna
Jakaś sława? Ależ skąd! Była wręcz heroicznie pokorna. Była tak skromna, że jej własne dzieci nie miały pojęcia jak nadzwyczajne sprawy były jej udziałem. Nic o sobie nie opowiadała, nie robiła żadnych zapisków. Poznajemy ją wyłącznie z relacji osób, które miały szczęście się z nią zetknąć.
Błogosławiona
Przepowiedziała dzień swojej śmierci i odeszła do wieczności w nocy 9 czerwca 1837 r. w wieku 68 lat. Jako cud do beatyfikacji, która miała miejsce w 1920 r., przyjęto uzdrowienie chorej na raka mieszkanki Rzymu Anny Marii del Pinto. Trwa proces kanonizacyjny.