„Miałam 19 lat, gdy oddałam się cała Bogu” wyznała bł. Teresa Adelajda Manetti, znana jako Teresa Maria od Krzyża. Dzisiejsza patronka otrzymała łaskę wczesnego odkrycia woli Boga, a wierność powołaniu doprowadziła ją do świętości.
Żyła całkiem niedawno. Urodziła się 2 marca 1846 r. w Campi Bisenzio we Włoszech. Wkrótce rodzina powitała na świecie jej młodszego braciszka. Niestety, szczęście rodzinne nie trwało długo. Teresa w wieku trzech lat została osierocona przez ojca. Odtąd żyli we troje, a cała opieka spadła na matkę.
Warsztat błogosławionej
Teresa uczęszczała do lokalnej szkoły, gdzie uczyła się pisania, czytania i rachunku w zakresie elementarnym, dzięki czemu w przyszłości mogła podjąć się misji podstawowego wychowania dzieci i młodzieży.
Popołudnia spędzała w klasztorze sióstr Matki Bożej Bolesnej w Campi Bisenzio, ucząc się szycia i haftowania, co w późniejszej działalności zapewniło jej (i wspólnocie) byt.
Lubiła przebywać wśród ludzi i być w centrum zainteresowania. Cecha ta niewątpliwie pomogła jej w zgromadzeniu wokół siebie współtowarzyszek pragnących żyć jak ona – całkowicie poświęcić się Bogu i troszczyć o zbawienie dusz przez modlitwę, milczenie i ascezę.
I najważniejsze – od najmłodszych lat doświadczała ogromnej miłości Chrystusa – a z biegiem czasu narastało w niej przynaglenie do odpowiedzi na tę miłość.
Natchnione dzieło błogosławionej
Mając 19 lat opuściła rodzinny dom. Z dwiema towarzyszkami zamieszkała w małym, ubogim domku wynajętym w Campi Bisenzio. Pięć kolejnych lat wypełniła modlitwa i opieka nad chorymi. Szycie i haftowanie pozwoliło na utrzymanie.
W uroczystość Matki Bożej Szkaplerznej, 16 lipca 1874 r., wstąpiły do Trzeciego Zakonu Karmelitańskiego. Wspólnota nabrała karmelitańskiego charakteru, a o jej misji przesądziło przyjęcie pod opiekę dwóch sierot w lutym 1877 r.
Przybywało „sióstr” i sierot do zaopiekowania, potrzebne było nowe lokum. W sierpniu 1879 r. wspólnota przejęła kaplicę św. Justyna w Campi Bisenzio wraz z przyległymi skromnymi i bardzo zaniedbanymi pomieszczeniami. Po koniecznych remontach nowa siedziba była gotowa.
13 lipca 1888 r., po pierwszych ślubach zakonnych, „siostry” otrzymały nazwę: Oblatki św. Teresy. Założycielka przyjęła imię zakonne: s. Teresa Maria od Krzyża. W 1902 r. przyszła błogosławiona otworzyła we Florencji dom z nieustanną adorację Najświętszego Sakramentu.
27 lutego 1904 r. św. Pius X ustanowił Oblatki św. Teresy Instytutem Zakonnym na prawach papieskich. Siostra Teresa Maria od Krzyża została wybrana przełożoną generalną.
Od krzyża…
Nie. Nie zaczęła odcinać kuponów do swojego sukcesu. Dla błogosławionych i świętych takie rzeczy to dopiero po śmierci. Wkrótce przyszło jej wypełnić z całą mocą przybrane imię „od Krzyża”. Jej ciało zaczął trawić bolesny i nieuleczalny nowotwór. Załamała się? No skąd! Gdyby tak było, to byśmy jej nie wspominali… Powiedzieć, że chorobę znosiła z godnością, to nic nie powiedzieć. Ona ją przyjęła z radością, a przeżywała z prawdziwą cierpliwością i chrześcijańską nadzieją. Całkowicie pogodzona z wolą Bożą, swoje cierpienia ofiarowała za siostry i za zbawienie grzeszników. Kontemplowała krzyż swego Mistrza i Pana, świadoma, że po uniżeniu jej osobistego „Wielkiego Piątku” i dla niej nadejdzie „dzień wywyższenia”. Odeszła do Pana po wiekuistą nagrodę, otoczona swoimi duchowymi córkami, 23 kwietnia 1910 r.
…do chwały
19 października 1986 r., pielgrzymując do jej rodzinnej Florencji, Ojciec święty Jan Paweł II zaliczył ją w poczet błogosławionych. Mówił o niej w dniu beatyfikacji: „Cechą szczególnie charakterystyczną Teresy Marii była radość. Była ona kobietą o wyjątkowej czułości matczynej i równowadze. Jej słowo pełne mądrości, samo jej spojrzenie i postępowanie, wlewały we wszystkich wiele światła, pociechy i nadziei, dlatego poszukiwały jej osoby każdego stanu i pozycji społecznej. Wyczekiwały godzinami, aby tylko być przyjęte w ubogim domku sióstr, (…) aby słuchać jej pełnych wiary słów, które potrafiły przemienić cierpienie i przywrócić pokój. Radość Teresy Marii nie była pozorną radością tego świata. Ta radość była owocem wysokiej ceny, którą chętnie płaciła popchnięta miłością do Chrystusa i dusz. Wycierpiała wiele: od krytyki aż do oszczerstwa; od męczeństwa złośliwej choroby raka, który ją trawił straszliwymi cierpieniami, aż do udręki „ciemnej nocy” wiary (…). Powierzając się jednak w tym wszystkim Bogu, potrafiła żyć w pokoju i zdawało się jakoby powtarzała słowa św. Pawła: „obfituję w radości w każdym ucisku” (por. 2 Kor 7, 4)”.
Niech Błogosławiona Teresa Maria od Krzyża wypraszam nam prawdziwą radość.
Szczególnie radość w ucisku, radość płynącą z niesienia naszego osobistego krzyża.
Źródło: brewiarz.pl, karmel.elk.pl, radioem.pl